Zakłamana cywilizacja
- czy jesteśmy chwastem ewolucji ?
Wiele wymyślono po to, żeby nie trzeba było myśleć.
(Karel Capek)
Wszystkie gatunki są podporządkowane prawom ewolucji.
Warunki otoczenia (ekosystem) decydują o kształcie ich bytu. Gatunek ludzki
nagle (w sensie tempa procesów ewolucyjnych) stał się wyjątkiem wśród tworów
ewolucji. Posiadł samoświadomość i zdolność przewidywania. Dzięki potędze
myślenia zaczął intencjonalnie kształtować swój przyszły byt i zmieniać swoje
otoczenie. Jednak człowiek jako istota nadal pozostaje tworem i „niewolnikiem”
ewolucji takim samym jak wszystkie stworzenia. Jego zachowania podświadome,
ewolucyjnie utrwalone jako decydujące o przetrwaniu, w nikłym stopniu są
powiązane ze świadomym myśleniem, bowiem myślenie wymaga czasu, natomiast
szansa przeżycia zawsze zależała przede wszystkim od szybkości reakcji i
decyzji. Były to centralne tezy behawioryzmu i nadal pozostają prawdziwe, choć
behawioryzm przestał być modny. Czyżby
ta dysharmonia pomiędzy świadomym myśleniem i podświadomym reagowaniem na świat
była kolejnym ślepym zaułkiem ewolucji ? Może indywidualna świadomość
(świadomość jednostek) jest przedwczesnym „wynalazkiem” ewolucji ? Gdy
obserwujemy rozwój cywilizacyjny gatunku ludzkiego i funkcjonowanie
społeczeństw jako całości trudno oprzeć się wrażeniu, że samoświadomość i
refleksyjne myślenie są kłopotliwym prezentem ewolucji, ciężarem trudnym do
udźwignięcia. Ewolucja wymusiła, że kształtowanie osobowości człowieka jako
jednostki jest procesem społecznym bez porównania bardziej złożonym niż
kształtowanie jednostki w innych stadach zwierzęcych. W ludzkiej społeczności
pojawił się rozwinięty język, a wraz z nim nowe mechanizmy komunikacji. W
miejsce względnie prostych mechanizmów ustalania hierarchii w stadzie i
zarządzania stadem pojawiły się bardziej złożone mechanizmy rywalizacji, w
dużym stopniu zależne od stworzonej w ludzkim społeczeństwie kultury. Wiele
wskazuje jednak na to, że te nowe, bardziej skomplikowane mechanizmy komunikacji nie są tylko skutkiem
rozwoju kultury, ale są również stymulowane genetycznie; niektóre badania
wskazują, że człowiek jest bardziej niż inne zwierzęta stadne uwrażliwiony na
obecność współbratymców. To może oznaczać gotowość do empatii, ale może również
sprawiać, że próg tolerancji na odmienność innych jest u ludzi znacznie niższy
niż u pozostałych zwierząt. Stwierdzono również, że ludzi cechuje znacznie
większa niż u innych gatunków podatność i gotowość do nauki zachowań
społecznych poprzez naśladownictwo. Może to przyspieszać rozwój cywilizacji,
ale może także sprzyjać powstawaniu chaosu w społeczności - stadzie, bowiem
pojawienie się języka i kultury pomnaża ogromnie ilość wątpliwych wzorców do
naśladowania i oferuje wielość sposobów przekazu wartości stanowiących o
tożsamości grupowej. Sprzyja temu dodatkowo kolejny utrwalony atawizm: dążenie
do zajęcia możliwie najwyższej pozycji w hierarchii społecznej, przy czym
środkiem do osiągnięcia tego celu jest eksponowanie własnych rzeczywistych lub
symulowanych przewag - imponowanie. Posługując się językiem człowiek odkrył, że
stary wynalazek ewolucji - kłamstwo (mimikra i symulanctwo) - może być
szczególnie skutecznym narzędziem wspomagającym osiąganie egoistycznych celów.
Ewolucja nie przygotowała nas jednak do bezpośredniego odróżniania wzorców
wartościowych od fałszywych i problemem naszej cywilizacji jest przewaga
„podaży” wzorców fałszywych nad pożytecznymi. Chyba ten problem dotarł bardzo
wcześnie do świadomości człowieka rozumnego i już rozwinięte cywilizacje
pierwotne stworzyły różne systemy etyczne i religijne jako protezę naturalnych
mechanizmów broniących stado przed dezintegracją i agresją wewnątrzgatunkową.
Bieda w tym, że systemy te są w różnych społecznościach oparte na różnych
wzorcach wartości, właściwych dla ich odrębnych kultur. Dlatego, choć nie
wyłącznie, w sferze utopii pozostają dzisiejsze próby porozumienia różnych
religii na gruncie wspólnej, uniwersalnej etyki, realne są natomiast
wielokrotnie odnawiające się najgroźniejsze konflikty na tle religijnym (lub z
religią w tle).
Psychologia społeczna i ewolucyjna skłania ponadto do
hipotezy, że powstanie konkurujących religii i wielka siła ich oddziaływania
też są stymulowane ewolucyjnie i są bezpośrednio związane z niepokojami, które
pojawiły się w ludzkich umysłach wraz z obudzeniem samoświadomości.
Instynktowny, ewolucyjnie utrwalony zwierzęcy strach przed śmiercią i
nieznanymi zagrożeniami, spotęgował się po wielekroć w ludzkim umyśle. Człowiek
odczuł lub zrozumiał, że świat (dziś użylibyśmy umownych określeń: ekosystem,
ewolucja) „nie dba o niego” jako jednostkę, przemijanie życia jednostki jest
nieuchronne, a świadomość ujawnia, że nasze możliwości samorealizacji osobowości
jednostki są ograniczone na wiele sposobów, a wokół kryje się mnóstwo rzeczy
niezrozumiałych i zapewne groźnych. Akurat to ostatnie ostrzeżenie instynkt
zawsze nam podpowiada w pierwszej kolejności: to co niezrozumiale lub inne od
ustalonych wzorców - może być groźne ! Jest bardzo prawdopodobne, że chęć obrony lub ucieczki przed tymi niepokojami wyzwoliła w ludzkiej mentalności potrzebę odwołania się do jakiejś wyższej siły opiekuńczej - transcendencji, a religie zdają się dobrze zaspokajać te potrzebę.
Historia rozwoju ludzkiej cywilizacji jest pełna okresów burzliwych. Najnowszy etap jej rozwoju odróżnia się od wszystkich poprzednich szczególnym zamętem. Zadecydował o tym przede wszystkim lawinowy wzrost możliwości komunikacji między jednostkami i między społeczeństwami. Można często spotkać określenie, że współczesna cywilizacja zasługuje na nazwę „cywilizacja informacyjna”. To kreślenie nie ujmuje jednak istoty współczesnych problemów cywilizacyjnych. W społecznościach postindustrialnych ilość bombardujących nas informacji dawno przekroczyła możliwości percepcji przeciętnego człowieka co powoduje, że rzetelna wiedza jest wypierana przez bezwartościowe, karykaturalnie uproszczone poglądy. Racjonalizm musi ustąpić przed schematyzmem myślenia i bezmyślną rutyną - tak jakby ewolucja postanowiła wycofać się z wynalazku indywidualnej świadomości i przywrócić prymat „nagiego instynktu”. Gdyby trzeba jednym skrótowym zwrotem scharakteryzować obecny etap rozwoju cywilizacji, to bardziej trafne wydaje się określenie: cywilizacja zakłamana.
„Przesycenie informacyjne” sprawia, że społeczeństwa stały się nieodporne na dezinformację celową lub będącą skutkiem ignorancji i prawie całkowicie są wobec niej bezbronne. Informacja, a dokładniej mówiąc, dezinformacja stała się niezwykle niebezpiecznym narzędziem używanym do manipulowania ludźmi dla egoistycznych celów.
Manipulacja i dezinformacja jest stosowana tak powszechnie, że trudno wskazać dziedzinę życia, w której się nie pojawia, a ludzie wolą zafałszowane, uproszczone mity od niewygodnej (często) prawdy. Oto moja „wyliczanka” mitów:
dziesięć mitów
głównych
- Chyba na pierwszym miejscu należy wymienić mit o wolności słowa i swobodnym dostępie do informacji, bo to co wiemy przesądza o tym jacy jesteśmy. Ludzie wierzą, że śledzą na bieżąco przebieg wydarzeń wokół nich i jak nigdy wcześniej mają dostęp do informacji. W rzeczywistości ogromna większość ludzi popadła w manię „oglądactwa” (uzależnienie od informacyjnego bełkotu) i nie potrafi wyciągać samodzielnych wniosków z tego co widzi, słyszy lub czyta na temat wydarzeń tym bardziej, że relacje są często manipulowane i pokazują tylko tę część prawdy, która ma być niesprzeczna z przemycaną tezą, z góry ukartowaną.
- Kolejnym mitem jest wiara w siłę demokracji. Demokratyczny system wyłaniania i sprawowania władzy nie jest zorientowany na kompromisowe zaspakajanie dążeń różnych grup społeczeństwa, lecz staje się tyranią większości nad mniejszością. Elity sprawujące rzeczywistą władzę za najważniejszy cel mają utrzymanie władzy dla własnych, egoistycznych celów i osiągają przewagę polityczną poprzez wzajemne antagonizowanie różnych grup społeczeństwa.
- Kolejny mit, to obiektywne prawo równe dla wszystkich. System tworzenia i egzekwowania prawa podlega nieustannym naciskom i modyfikacjom ze strony grup sprawujących władzę. Ma wkomponowane mechanizmy, które pozwalają ferować skrajnie rożne wyroki za identyczne przewinienia popełnione w identycznych warunkach (okolicznościach), w zależności od tego jaką pozycję społeczną, polityczną, religijną lub urzędową zajmuje obwiniony. W dziedzinie wykonywania prawa jest uznaną normą, że obrońcy i oskarżyciele w procesie sądowym robią wszystko, aby nie dopuścić do ujawnienia tej części prawdy, która jest sprzeczna z ich tezą, choć świadków i obwinionych obowiązuje zasada, że będą mówić „całą prawdę”. W dziedzinie stanowienia prawa szczególnym wynaturzeniem jest uchwalanie aktów prawnych, które mają moc działania wstecz lub mają znamiona zemsty (z pobudek politycznych lub światopoglądowych).
- Ludzie są skłonni wierzyć, że mają pełną swobodę do prywatnego światopoglądu, w ramach istniejącego ładu społecznego i prawnego, podczas gdy w rzeczywistości prywatny światopogląd jest zawłaszczany przez elity i wskazywany jako kryterium wewnątrzgrupowej identyfikacji, przez co natychmiast staje się kwestią społeczną, a nie prywatną ze wszystkim tego konsekwencjami. Gdy światopogląd staje się kwestią społeczną, rychło może stać się normą prawną; znamy przykłady społeczeństw, gdzie najbardziej powszechna religia była lub jest religią państwową (np. od 312 r. w Rzymie za cesarza Konstantyna), a prawo religijne jest naczelnym prawem. Nowoczesne państwo i społeczeństwo może być neutralne światopoglądowo nie ograniczając w niczym praw i preferencji wszelkich wspólnot deklarujących przywiązanie do swoich światopoglądów i tradycji. Niestety atawistyczna gotowość do zwalczania wszelkiej inności sprawia, że różnice światopoglądów są pierwszą przyczyną antagonizmów społecznych. Historia uczy, że antagonizmy społeczne zawsze i bez wyjątku były wzbudzane w niecnych zamiarach, w interesie elit walczących o różne rodzaje władzy.
- Do tej samej, co w przypadku światopoglądów, sfery ludzkich emocji skierowane jest manipulowanie historią, szczególnie najnowszą. Przeinaczanie prawdy historycznej, głównie poprzez selektywny dobór faktów i dokumentów historycznych, dotyczy często zdarzeń, które są jeszcze zachowane w pamięci osób żyjących. Jak to jest możliwe ? Odpowiedź jest prosta: rację ma większość; ta gnuśna, która nie szuka prawdy, choć prawda jest (pozornie) dostępna - większość, która woli przyjąć cudze poglądy kierując się własnymi, tradycyjnymi (!) uprzedzeniami. Nieodłączną częścią procederu manipulowania historią jest odwoływanie się do uczuć patriotycznych. Tu posługiwanie się argumentacją logiczną jest w ogóle zbędne. Odwoływanie się do uczuć patriotycznych i tradycji wymaga najmniejszych nakładów na manipulację, a skuteczność i przydatność tego procederu do antagonizowania grup społecznych lub całych narodów jest bezdyskusyjna. Ludzie oszołomieni w ten sposób wyzbywają się całkowicie pragmatyzmu i są skłonni utożsamiać swój interes nawet z interesem grupowym swoich ciemiężców.
- Manipulowanie informacją polega równocześnie na odwoływaniu się świadomości i podświadomości odbiorcy informacji. Odwoływanie się do podświadomości jest szczególnie skuteczne, ponieważ nie jest spostrzegane i przez to nie wzbudza niechęci, uprzedzeń lub irytacji. W tej kategorii mieści się tzw. język ciała (mimowolna mimika, mimowolne gesty). Jesteśmy ewolucyjnie „zaprogramowani” na podświadome odczytywanie tego rodzaju sygnałów i podświadome przypisujemy im bardzo dużą wagę, ponieważ niekontrolowany język ciała zdradza ukryte intencje rozmówcy. Mówca, który opanował (wytrenował) umiejętność manipulowania językiem ciała wyzwala u odbiorcy pozytywny (podświadomy) odbiór przekazywanych treści; odbiorca podświadomie wyzbywa się swoich pierwotnych uprzedzeń. Sposoby manipulowania informacją są nową, pożądaną umiejętnością; są przedmiotem nauczania, są wiedzą i rzemiosłem. Z takiej wyuczonej umiejętności symulacji języka ciała najchętniej korzystają politycy zabiegający o przejęcie władzy (to znaczy wszyscy, których na to stać).
- Bardzo ważne w skutkach jest manipulowanie, na skalę masową, ludzkimi umysłami w celu doprowadzenia do niekorzystnego rozporządzania własnymi pieniędzmi. Podstawowym sposobem jest oszukańcza reklama. Tu wszelkie chwyty są dozwolone i stosowane. Powszechnie stosowana jest metoda wizualizacji nierealnych, natychmiastowych skutków zastosowania określonego produktu, najczęściej leku lub paraleku. Szczególnie perfidną metodą reklamy jest odwoływanie się do uczuć macierzyńskich (rodzicielskich): w klipach reklamowych nagminnie pokazywane są dzieci w różnym wieku, które promienieją szczęściem po spożyciu (wspólnie z rodzicami) jakiegoś preparowanego produktu. Obłudne reklamy te są często wspierane wirtualnymi opiniami wirtualnych gremiów , które są przywoływane jako autorytety potwierdzające niezwykła skuteczność reklamowanego produktu.
- Kolejnym mitem jest przekonanie, że istniejący system edukacji przygotowuje ludzi do samodzielnego myślenia i rozumnego działania w społeczeństwie. W istocie system ten jest oparty na wpajaniu schematów (zamiast dogłębnej wiedzy). Jest to zapewne wniosek bulwersujący, ale łatwy do udowodnienia: przez szkołę (nie uczelnię) można przejść i uzyskać świadectwo ukończenia posługując się prawie wyłącznie brykami, które przecież są zbiorem wyselekcjonowanych stwierdzeń, wyzutych szerszego z kontekstu. Niesprawność i kompletną nieefektywność takiego sposobu nauczania weryfikuje życie: w krótkim czasie po ukończeniu szkoły większość ludzi pamięta tylko strzępki „zdobytych” w szkole wiadomości (nie mylić z wiedzą !). Dodatkowo istniejący system edukacji jest nieodporny na próby indoktrynacji - wpajania pożądanych (przez silniejszą większość) poglądów. Wszystko to sprawia, że szkoła „produkuje” (unikam wyrażenia „kształci”) intelektualnych półinwalidów.
- I mit jeden z najważniejszych, dotyczący roli religii. Ten mit nazwałbym mitem straconej szansy. Religia (wraz z etyką) miała wskazywać ludziom w jaki sposób harmonijnie współżyć z innymi członkami społeczeństwa odrzucając egoistyczne, atawistyczne pobudki działania. W rzeczywistości większość systemów religijnych „poszła na łatwiznę” i zamiast przewodnictwa duchowego „zafundowała” wyznawcom system oparty na znanych od dawna, archaicznych mechanizmach sprawowania władzy, z substytutem prawa w postaci różnych zbiorów nakazów i zakazów (przykazań). Intuicyjną potrzebę odwołania się transcendencji „zaspokojono” poprzez wprowadzenie pojęcia Boga - władcy (superwładzy najwyższej). Przewodnicy duchowi samozwańczo mianowali się pośrednikami Boga - superwładcy i odtąd, nie bez przypadek, używają nazwy przywódcy religijni. Religia została zinstytucjonalizowana, a kościół ustawił się w roli boskiego „call center” (kto próbował wyjaśnić jakiś skomplikowany problem dzwoniąc do dowolnego call center łatwo odgadnie co mam na myśli pisząc „boskie call center”). Religia została zredukowana do rutynowych zachowań w ramach ustalonego obrządku. Dosłowność w odwoływaniu się do symboli sprowadziła sacrum na najbardziej jałowe peryferie ludzkiej mentalności. Czy Bóg objawia się w symbolach stworzonych przez ludzi ? Czy wynajął kościół do outsorcingu ? Czy kontaktuje się z ludźmi poprzez kościół - boskie call center ?
- I mit ostatni, dziesiąty w mojej „wyliczance”. Już spostrzegliśmy, że nasza cywilizacja jest bliska samozagłady i zagłady innych form życia. Mamy nadzieję, że jesteśmy w stanie zawrócić z (o)błędnej drogi i możemy małymi krokami próbować naprawiać świat „kawałek po kawałku”. Każdy, kto zetknął się z teorią systemów i problemami niezawodności wie doskonale, że „naprawianie po kawałku” niedoskonałego systemu, obarczonego licznymi wadami, nie zmniejsza znacząco prawdopodobieństwa katastrofy. Jedyną prawidłową metodą jest równoczesne usuwanie wszystkich zidentyfikowanych wad. Jak to zrobić, to najtrudniejsze pytanie. A jak zacząć ? Włączyć myślenie !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz