Wymyśliłem sobie, że tu stworzę zaciszny zakątek dla myśli figlarnych, ulotnych i niedokończonych. Skoro przychodzą, nie należy ich odpędzać. Niech sobie tu przycupną. Każda nowa będzie musiała zadowolić się miejscem na końcu strony, ale przecież to nie powód, aby miały wybrzydzać na przypadkowe sąsiedztwo ..
Okruchy
Patrzyłem w błękitne niebo poprzez zielone warkocze brzóz, które rozczesywał letni wiatr. W krótkiej chwili wydało mi się, że oglądam coś o niezwykłym uroku, choć skądinąd było dla mnie oczywiste, że jest to widok jak najbardziej pospolity. Gdy zdarza mi się zabłąkać w takim miejscu i czasie, gdzie nic się nie dzieje, wtedy wyłania się mnogość spraw i zdarzeń wcześniej niedostrzeganych i nienazwanych, które cierpliwie czekały, abym wreszcie zawiesił swą długą wśród nich nieobecność i poświęcił im chwilę uwagi. Dziwnie pojemna jest taka chwila: najwięcej mieści się w niej spraw nienazwanych. Gdy próbuję utrwalić je słowami – zbieram tylko okruchy. Czyżbym tylko okruchami mógł podzielić się z innymi, a to co najcenniejsze dostaję na wyłączne posiadanie ? Czy wypada dzielić się tymi okruchami, skoro tak mało mam do dania … ?
Granica nieingerencji
Szedłem wolno wiejską drogą, pośród drzew. Kilka metrów przede mną pojawił się na niej mały, smukły ptaszek na długich nóżkach. Biegł przede mną drobnymi, ptasimi kroczkami, zachowując dystans i co chwilę oglądał się, jakby sprawdzał czy za nim idę. Tak mnie prowadził przez kilkadziesiąt metrów. Nie miałem wątpliwości, że jego zachowanie miało związek z moją na tej drodze obecnością. Zrobiłem mu psotę i zatrzymałem się. On też się zatrzymał, a potem zaczął biegać w poprzek drogi, jakby chciał wysłać sygnał: „idźmy dalej !”. Pewnie miał w tym jakiś swój ptasi interes, może z jakiegoś powodu chciał odprowadzić mnie jak najdalej. Może odwodził mnie od swojego gniazda, ale czy potrzebował odwodzić mnie aż tak długo i tak daleko ? Zamarzyłem sobie, że mógł też mieć jakiś inny powód: może chciał mi powiedzieć, że każdy z nas ma swój inny świat i warto czasem spostrzec, że one się czasem spotykają, a dziś granica jest tutaj ?
Chwila
Każdy czas może mieć swoją miarę; jedna chwila może trwać nawet rok. W miasteczku S bywam co rok, bo stąd tylko mały krok do naszego letniego raju. Zazwyczaj potrzebuję wpaść na miejscowy bazar i w znanym mi straganie dokupić jakiś drobiazg przydatny w moim letnim hobby. Jeśli nie mam takiej pilnej potrzeby, to znajduję sobie wystarczający pretekst by odwiedzić znajomy stragan, a właściwie – znajomego pana „straganiarza”. Co roku witamy się ponownie tak jakbyśmy się ostatnio widzieli wczoraj. Powtarzamy sobie wtedy, że od „wczoraj” prawie nic a nic się nie zmieniliśmy (prawie …) i obaj głęboko w to wierzymy. Jest to pewnie bliskie prawdy, bo obaj osiągnęliśmy już ten wiek, gdy wszystko dzieje się wolniej. W tym letnim sezonie nasze coroczne spotkanie przypadło na dzień dziecka (1 czerwca) i dało to nam asumpt, aby złożyć sobie odpowiednie, okolicznościowe życzenia. I te życzenia tez były całkiem serio, bo podobno, dopóki człowiek dostrzega w sobie odrobinę dziecka - czuje smak życia.
Zamyślenie
Wodę i ogień łączy wspólna magia. Magiczny chaos płomieni ogniska i pozorny porządek fal są jak jedna, hipnotyczna mantra. Wystarczy na nie popatrzeć przez dłuższą chwilę aby popaść w hipnotyczne zamyślenie. Dziwne to zamyślenie, bo gdy próbuję później przywołać z pamięci tamte leniwe myśli, pamiętam tylko jedną: „jestem !”. Krótko przed zachodem słońca siedziałem na łódce kołysanej falami jeziora, drobnymi już o tej porze dnia, pochłonięty bez reszty intensywnym myśleniem o niczym. Ten intelektualny wysiłek zaabsorbował mnie tak bardzo, że dopiero po dłuższej chwili spostrzegłem, że nie jestem sam. Nieopodal, na starym, drewnianym pomoście siedział ptaszek wielkości wróbla i wydawał się być pochłonięty tym samym co ja. Przez dobre piętnaście minut siedział tam nieruchomo i tylko z rzadka zerkał na mnie. Przez resztę czasu patrzył na wodę, ale chyba niczego w niej nie wypatrywał, bo niewątpliwie nie był z tych, co wśród wodnych fal szukają pożywienia. Może przysiadł na tym pomoście, bo miał sporo swoich ptasich spraw do przemyślenia … ? Czy to tylko moja fantazja ? Podobno ptaki nie myślą ? Może rzeczywiście nie myślą o tym samym co my, ale myślenie o niczym, to jest inna, szczególna kategoria i może być wspólna dla ptaków i ludzi …
Magiczne słowo
Czekałem na zmianę świateł patrząc bezmyślnie na słup za oknem: pstrokaty, upstrzony postrzępionymi, wyblakłymi karteczkami, których nikt nie czyta. Jedna przyciągnęła mój wzrok, bo była nieco większa od innych i wyglądała jakoś tak świeżo i schludnie: biały prostokąt, a na nim krótki napis wydrukowany dużą, ozdobną czcionką. Ten, kto tę kartkę tam przykleił był niewątpliwie człowiekiem myślącym: wiedział, że treść skierowana do kierowcy oczekującego na zmianę świateł musi być krótka, syntetyczna i bezpośrednio oczywista. Napisał tylko jedno słowo: „gówno” - słowo symbol ... Przez chwilę zastanawiałem się, jakie ważne przesłanie chciał zawrzeć autor w tej krótkiej publikacji ? Czego ten napis dotyczy ? Ależ to oczywiste: wszystkiego ! Pomyślałem wtedy, że odpowiedź znałem już wcześniej, jeszcze zanim zapaliło się żółte światło, a nawet wcześniej, zanim przeczytałem tę karteczkę.
Motyle
Gdy wracają do mnie widoki z dzieciństwa - zielone łąki pełne letnich kwiatów i kolorowych motyli - spostrzegam ze smutkiem, że gdzieś zniknęły motyle. Przecież nie odleciały do ciepłych krajów tak jak bociany i żurawie. Gdyby odleciały, to wróciłyby wiosną, a przecież nie wracają. Zresztą, byłaby to dla nich zbyt daleka wyprawa . Więc gdzie się podziały ? Gdzieś odfrunęły i pewnie już nie wrócą, i nawet nie pomyślą, że ktoś za nimi mógłby zatęsknić. Szkoda, bo bez nich lato jest trochę szare. Tak pięknie wyglądały wśród łąkowych kwiatów: paź królowej, pawie oczko lub choćby zwykły cytrynek … Dziś, nawet w książkach dla dzieci pojawiają się coraz rzadziej, bo po co dzieciom mącić w głowach ilustracjami nieobecnych już owadzich piękności. Zamiast motyli mają rysunki dinozaurów, ale ja wolałem motyle … Na pocieszenie zostały jeszcze ćmy. Jest ich mnóstwo, gdy słońce zajdzie. Dobre i to. Wszak ćma to też motyl, tylko nocny, ale dlaczego wolą światło lampy od słonecznego ? Podobno niektóre też są ładne, ale ja wolałem jednak te dzienne. A może ktoś niedawno widział gdzieś pazia królowej ?
Fizyka, filozofia i teologia
Podziwiam fizyków, że potrafią ułożyć logicznie spójne fragmenty obrazu świata z fragmentów puzzli rozsypanych przed nami przez naturę. Dziwię się filozofom, gdy tworzą logicznie spójne systemy dla rozwiązywania problemów, które sami stwarzają. Nie potrafię odgadnąć co chcą osiągnąć teolodzy, gdy próbują stworzyć logicznie spójne systemy, oparte na logicznie niespójnym i wielekroć modyfikowanym zbiorze prawd objawionych, który podrzucają im dogmatycy nie rozmiłowani w logice.
Motyle
Gdy wracają do mnie widoki z dzieciństwa - zielone łąki pełne letnich kwiatów i kolorowych motyli - spostrzegam ze smutkiem, że gdzieś zniknęły motyle. Przecież nie odleciały do ciepłych krajów tak jak bociany i żurawie. Gdyby odleciały, to wróciłyby wiosną, a przecież nie wracają. Zresztą, byłaby to dla nich zbyt daleka wyprawa . Więc gdzie się podziały ? Gdzieś odfrunęły i pewnie już nie wrócą, i nawet nie pomyślą, że ktoś za nimi mógłby zatęsknić. Szkoda, bo bez nich lato jest trochę szare. Tak pięknie wyglądały wśród łąkowych kwiatów: paź królowej, pawie oczko lub choćby zwykły cytrynek … Dziś, nawet w książkach dla dzieci pojawiają się coraz rzadziej, bo po co dzieciom mącić w głowach ilustracjami nieobecnych już owadzich piękności. Zamiast motyli mają rysunki dinozaurów, ale ja wolałem motyle … Na pocieszenie zostały jeszcze ćmy. Jest ich mnóstwo, gdy słońce zajdzie. Dobre i to. Wszak ćma to też motyl, tylko nocny, ale dlaczego wolą światło lampy od słonecznego ? Podobno niektóre też są ładne, ale ja wolałem jednak te dzienne. A może ktoś niedawno widział gdzieś pazia królowej ?
Fizyka, filozofia i teologia
Podziwiam fizyków, że potrafią ułożyć logicznie spójne fragmenty obrazu świata z fragmentów puzzli rozsypanych przed nami przez naturę. Dziwię się filozofom, gdy tworzą logicznie spójne systemy dla rozwiązywania problemów, które sami stwarzają. Nie potrafię odgadnąć co chcą osiągnąć teolodzy, gdy próbują stworzyć logicznie spójne systemy, oparte na logicznie niespójnym i wielekroć modyfikowanym zbiorze prawd objawionych, który podrzucają im dogmatycy nie rozmiłowani w logice.
Liścik do wnuczka
Dawno, dawno temu, zanim zostałem dziadkiem, ja też byłem
dzieckiem. Prawie wszyscy wokół wydawali mi się wtedy bardziej dorośli ode
mnie. Wierzyłem, że dorośli znają odpowiedzi na wszystkie pytania i zadawałem
im mnóstwo pytań „dlaczego ?”, ale to było naprawdę
bardzo, bardzo dawno temu. Dzisiaj wydaje mi się, że dorosłych jest wokół mnie
mniej niż kiedyś, bo rzadko spotykam tych, którzy potrafią odpowiedzieć na moje
pytania. A może ja też
stałem się dorosły, tylko nie zauważyłem, kiedy to się stało - naprawdę,
zupełnie nie pamiętam tego momentu, więc zadaję sobie pytanie: kiedy dzieci
przestają być dziećmi i skąd wiadomo, że już są dorosłe ? A może to pytanie nie
jest takie ważne, jak mi się wydaje ? Może to dobrze, kiedy człowiek dorosły zachowa w sobie
troszkę z dziecka, gdyż wtedy łatwiej zrozumie pytania dzieci.
JA
JA jestem tym, co jest tutaj, tym co było i tym co czeka na swój czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz