Ostatnio mam mnóstwo powodów (i dość czasu), by uświadomić sobie, jak niewiele pozostawiono nam możliwości wpływania na rzeczywistość, którą nam „urządzono” i powoli tracę wiarę, że potrafimy jeszcze coś w tej naszej rzeczywistości zmienić. Niektórzy próbują kojarzyć ją z matrixem, gdzie wszystko jest już z góry zaprogramowane. Ja wolę określenie: „pod okiem opaczności”.
Nie „czujemy się komfortowo” w roli biernych przedmiotów zarządzania, którą nam wmuszono, ale nie widać skutecznych sposobów, by się temu przeciwstawić. Rewolucja nie wchodzi raczej w rachubę, chyba, że „sponsorowana” (kilka takich ostatnio śledzimy). Może skuteczna okaże się siła zawarta w spójnym, negatywnym myśleniu: „jednością silni, rozumni szałem …. zestrzelmy myśli w jedno ognisko i w jedno ognisko duchy” i może z tego myślenia wyniknie kiedyś wspólne działanie ?
Wszechobecne i wszechmocne zło, które nami zawładnęło, jest skutkiem spójnych działań wąskiej, uprzywilejowanej grupy bezwzględnych cyników i rzeszy służących im płatnych idiotów, i „idiotów samorodnych”, przekonanych o doniosłości misji (cudzej), w którą dali się zaprzęgnąć.
Być może forma stylistyczna, którą tu się posługuję, wyda się komuś zbyt dosadna, ale nie posługuję się nią kierowany emocjami, lecz używam jej z pełną premedytacją, bo taką właśnie uważam za najbardziej stosowną w odniesieniu do omawianych dalej zjawisk i ich kontekstu. Stanisław Lem, gdy po raz pierwszy zetknął się z Internetem, był zaskoczony, że tak wielu idiotów jest wśród nas. Wtedy jeszcze, można było dziwić się temu. Dziś, powszechne zidiocenie wydaje się być normą. Należymy do cywilizacji idiotów i żyjemy w krainie idiotów. Idioci są wszechobecni.
Wydaje się, że zajmują w społeczeństwie nisze uprzywilejowane i mają swoją „nadreprezentację” (np. w polityce, w szkolnictwie powszechnym i w instytucjach państwowych i religijnych). Wyjątek stanowi środowisko naukowe, gdzie odsetek głupich profesorów wydaje się być taki sam lub podobny jak odsetek głupich studentów, choć ostatnio ujawniają się, w życiu publicznym, wyraźnie częściej niż kiedyś.
Postęp powszechnego zidiocenia przypomina epidemię, ale nią nie jest. Nie wydaje się zjawiskiem przypadkowym, skutkiem „zwykłej” selekcji negatywnej, lecz formą szeroko zakrojonych działań systemowych - procesem jakoś stymulowanym. Jeśli tak, to przez kogo ? Odpowiedź jest chyba nietrudna do odgadnięcia: cui bono ? Pożyteczny idiota jest lepszym niewolnikiem niż niewolnik świadomy swego losu.
Te działania, prowadzone równocześnie w wielu dziedzinach, czasem bardzo odległych, są wzajemnie spójne. Trudno oprzeć się wrażeniu, że są jakoś intencjonalnie skorelowane, ale zapewne nie zawsze tak być musi. Wystarczyło doprowadzić do świadomości ogłupianych, że proponowane im wzorce zidiocenia są powszechnie akceptowaną normą i to już wystarcza, by równocześnie wdrażane, w wielu odległych dziedzinach, procesy ogłupiania, stały się wzajemnie spójne, tzn. ukierunkowane na zbieżne cele. Od tej pory te synergiczne procesy idiocenia stają się samoregulujące. Największą zdolność oddziaływania na świadomość ogłupianych mają dziś: system edukacji, religia (rozumiana tu jako zjawisko w przestrzeni publicznej, a nie jako autentyczny element wiary), tzw. mass media, marketing i reklama oraz obłudne gry polityków.
Skutki tych oddziaływań występują ze zwiększoną mocą, gdy są one podejmowane jako powiązane, z zaangażowaniem dwóch lub więcej kanałów oddziaływania równocześnie, np. polityka i mass media, religia i polityka lub edukacja i religia. Warto prześledzić jakie są obserwowane cechy ogólne procederu ogłupiania i stosowane w nim metody „warsztatowe”. Podstawową zasadą ogłupiania powszechnego jest wypieranie problemów istotnych ze świadomości ogłupianych, poprzez skierowanie ich uwagi na tematy „zastępcze”. W polityce jest to realizowane najczęściej poprzez zastąpienie dyskusji o problemach społecznych lub gospodarczych sporem o sprawy personalne polityków, sporem na temat wyznawanych przez nich ideologii oraz generowanie różnego rodzaju strachów. W edukacji, istotą procesu kształcenia idiotów jest trenowanie sprawności rozwiązywania skatalogowanych zadań - w miejsce nauki rozpoznawania i kojarzenia problemów i zachęty do podejmowania samodzielnych prób ich zrozumienia. Tym, którym to ostatnie zdanie wyda się przesadą, polecam obejrzenie krótkiego reportażu w Internecie. Są tam wywiady z uczniami III klasy gimnazjum. *) W religii celem ogłupiania jest deprecjonowanie etycznej istoty wiary poprzez skupienie uwagi wyznawców na fetyszach, rytuałach lub na solidarności grupowej oraz generowanie strachu ultymatywnego. W marketingu i reklamie jest to najczęściej cyniczne posługiwanie się ewidentną nieprawdą i odwoływanie się do naiwności lub łatwowierności odbiorców tego przekazu, w celu nakłonienia ich do niekorzystnego rozporządzania własnymi pieniędzmi.
Do powszechnego zidiocenia społeczeństwa najbardziej przyczyniają się dziś środki masowego przekazu, a najważniejszą rolę ma w tym telewizja. Przekaz telewizyjny wszechstronnie absorbuje świadomość widza i wskutek tego, bardzo skutecznie ogranicza jego zdolność do nadążnego, samodzielnego myślenia. Dodatkowo efekt ten jest wspomagany poprzez stosowny sposób prowadzenia audycji i przez stosowny dobór osób prowadzących audycję (zwyczajowo nazywanych dziennikarkami lub dziennikarzami). Wśród prowadzących takie audycje, znaczący udział mają cyniczni, sprzedajni głosiciele zamówionych „prawd” i/lub pożyteczni idioci (też sprzedajni i ponadto, głęboko przekonani o swojej wyjątkowości), których racją merytoryczną są, prawie wyłącznie, zaszczepione im i głoszone przez nich przekonania i poglądy. Powszechnie i skutecznie stosowana jest przez nich metoda ogłupiania, polegająca na przeciwstawianiu sobie wiedzy i poglądów lub obiektywnych prawd i ewidentnych idiotyzmów.
Wyróżniającą się (negatywnie) formą takiego ogłupiania są „audycje-igrzyska”, z udziałem wielu rozmówców, w których wszyscy jazgoczą równocześnie i nikt nikogo nie słucha, a prowadzący audycję jest wiodącym siewcą zamętu. Do udziału w takich audycjach bywają zapraszane równocześnie osoby często kompetentne, posiadające jakąś wiedzę merytoryczną o dyskutowanych sprawach i (dla powiększenia zamętu) „nawiedzeni” idioci, głosiciele różnych miałkich ideologii, którzy zamiast wiedzy mają tylko poglądy (najczęściej zapożyczone). Widz nie ma szans na wyrobienie sobie własnego zdania o przedstawianej sprawie, bo prowadzący audycję zadbał o to, aby żaden, zaproszony do audycji ekspert lub specjalista nie zdołał wyartykułować choćby jednej, kompletnej, logicznie spójnej myśli. Adresatem audycji jest oczywiście widz: ma wyciągnąć jeden z dwóch możliwych, idiotycznych wniosków lub dwa naraz: zdania w sprawie są podzielone lub prawda, jak zwykle, leży pośrodku. Nieprawdaż ?
--------
*) https://www.youtube.com/watch?v=0kd-y5dmLbk