piątek, 18 listopada 2016

Matrix – ontologia „play station”



Rozwój nauki nie zmienił radykalnie naszej mentalności utrwalonej ewolucyjnie. Wiedza racjonalna, nie broni skutecznie przed powrotem do mitów, a czasem daje amatorom mitów asumpt do tworzenia nowych mitów „paranaukowych” - pozornie zgodnych z tą wiedzą. Takie mity „paranaukowe” trafiają na podatny grunt, bo upodobanie do mitów jest głęboko zakorzenione w naszej podświadomości. Ostatnio popularność zdobyły w mediach  dwa mity (pomysły) „paranaukowe”, które są prezentowane lub/i interpretowane jako hipotezy ontologiczne niby naukowe: hipoteza tzw. „wieloświatu” H.Everetta, według której całość wszelkiego istnienia jest rosnącym do nieskończoności, zbiorem mnożących się lawinowo rzeczywistości (aktualizacji) i koncepcja tzw.  matrixu, według której jesteśmy fantomami w jakiejś „megagrze”, podobnej do popularnych dziś gier komputerowych – w grze stworzonej przez jakąś supercywilizację, która osiągnęła niewyobrażalny dla nas poziom rozwoju, ma moc tworzenia podobną do mitycznego demiurga lub stwórcy i oddaje się tej grze manipulując naszym istnieniem - podobnie, jak gracz dzierżący w rękach play station do popularnych dziś gier komputerowych. Myślę, że oba te pomysły są z gruntu irracjonalne i słabo bronią się przed krytyką.

Do hipotezy H.Everetta mam zamiar powrócić kiedy indziej; tu chciałbym ograniczyć się do matrixu. Nie mogę jednak poprzestać wyłącznie na wyartykułowaniu argumentów krytycznych, bo spodziewam się, że przy pominięciu przeze mnie szerszego kontekstu dla tych mitów, moje uwagi krytyczne zostałyby skomentowane przez adwersarzy jako nieobiektywne - będące głównie skutkiem moich poglądów i uprzedzeń. Dlatego uważam, że warto wprowadzić tu kilka zdań wstępu na temat znaczenia mitów w teorii bytu i w teorii poznania.

Człowiek, odkąd stał się istotą myślącą i świadomą swego istnienia, podnosi problemy poznawcze, które zdają się wykraczać daleko poza jego bezpośrednie potrzeby egzystencjalne. Trudno wskazać proste i racjonalne tego uzasadnienie. Pierwotnie, te „nadmiarowe” potrzeby  były zaspakajane przez religie i mitologie. Wiara w mity i upodobanie do mitów są zaszczepione w ludzkiej naturze zapewne już od czasu, gdy umysł świadomy zaczął tworzyć mentalny obraz rzeczywistości - poszukiwał bowiem obrazu najbardziej efektywnego, tzn. względnie kompletnego i możliwie najprostszego, najłatwiejszego do przyswojenia. Mity wypełniały obszar niewiedzy dając namiastkę kompletności obrazu poznania. Być może pierwotnie, w ewolucyjnej grze o przetrwanie, obraz rzeczywistości możliwie kompletny i względnie prosty, choć wypaczony, dawał doraźną przewagę nad obrazem rzetelnym, ale nie domkniętym … (?)
            W czasach antycznych rozwój filozofii i logiki zdeprecjonował mity, przeciwstawiając im idee oparte na racjonalnym rozumowaniu i obserwacji. Już w najwcześniejszych ideach filozoficznych zawsze pojawiała się jakaś teoria bytu (zwykle sięgająca aż do transcendencji) - ontologia. W odróżnieniu od mitologii i religii, ontologia poszukuje racjonalnego modelu całości wszelkiego istnienia (bytu-świadomości) opisującego, w szczególności, nasze w nim miejsce i rolę. Wymóg racjonalności oznacza, że model ten powinien uwzględniać cały, stosowny dorobek wiedzy naukowej i powinien być niesprzeczny z całością tej wiedzy. 

Na aktualny paradygmat wiedzy naukowej składa się to, co wiemy na pewno i to, czego się domyślamy - wiedza spekulatywna, tzn. zbiór racjonalnych hipotez, które mają wypełnić obszar niewiedzy i w które wierzymy w przekonaniu, że okażą się prawdziwe. To wszystko nie wystarcza jednak, byśmy mogli w pełni osiągnąć nakreślony wyżej cel. Nawet gdyby udało się nam zweryfikować wszystkie stosowne hipotezy, żaden model ontologiczny nie będzie mógł być uznany za kompletny i ostateczny, bowiem naukowe poznanie nie może mieć kresu - zawsze musi napotkać prawdy nierozstrzygalne przy aktualnym poziomie wiedzy. Ta ostatnia teza jest niewątpliwie prawdziwa, bo jest prostą implikacją filozoficzną z twierdzenia Kurta Göedla (twierdzenia o niezupełności systemów aksjomatycznych).

Choć dziś, racjonalne teorie ontologiczne nie odwołują się już do mitów, w sensie dosłownym, to jednak od myślenia w kategoriach mitów całkowicie się nie uwolniły. Wszak indywidualny dobór hipotez potrzebnych do stworzenia kompletnego modelu bytu-świadomości, nie opiera się na dowodzie ich prawdziwości, lecz na wierze w ich poprawność. Wiara w owe hipotezy ma jednak niewiele wspólnego z wiarą w mity (religijne i wszelkie inne), bo jest wiarą w rozum. Mylne byłoby jednak przekonanie, że wiara w rozum jest powszechna i nadrzędna nad przekonaniami, co spróbuję wykazać. Rozum, jakkolwiek to słowo interpretujemy, nie ma żadnej uniwersalnej, obiektywnej miary, ani odgórnie wyznaczonych reguł działania, a zatem - dobór owych hipotez, przydatnych dla  „domknięcia” modelu ontologicznego, może być w znacznej części, arbitralny tzn. „skrojony na miarę” rozumu, który je stworzył lub/i wybrał. Często nie potrafimy zadowalająco ocenić wagi wybranych hipotez i, w konsekwencji – nie potrafimy jednoznacznie ocenić mocy tworzonego modelu.

Istniejemy tu i teraz i dlatego poznawanie nieznanego zawsze musimy zacząć od układu odniesienia należącego do naszej rzeczywistości tzn. wyznaczonego przez naszą świadomość i percepcję. To sprawia, że nasze wybory prawd elementarnych mogą być skażone lub zdominowane przez antropomorficzne rutyny myślenia i przez nasze subiektywne poglądy. Mity i zapożyczone poglądy są chętnie akceptowane, bo nie wymagają, w szczególności, trudu posługiwania się abstrakcją - ich przyswojenie jest znacznie łatwiejsze niż gromadzenie solidnej, sformalizowanej wiedzy. Skłonność do mitów i antropomorficznego myślenia wydaje się być naturalną cechą ludzkiego umysłu. Posłużę się przykładem historycznym sprzed 25 wieków: starożytni, mitologiczni bogowie byli stworzeni na obraz i podobieństwo człowieka, a porządki w świecie bogów były podobne do porządków w społeczeństwach ludzkich z epoki niewolnictwa. Z tego antropomorficznego myślenia kpił np. Ksenofanes z Kolofonu (577-470 p.n.e.):  […] „gdyby bydło i konie […] miały ręce lub potrafiły rysować, […] konie narysowałyby swoich bogów w postaci koni, a bydło – krów i byków”.

Każda epoka cywilizacyjna tworzyła złożone teorie ontologiczne na miarę swoich czasów, a także - „pro publico bono” modele ontologiczne naiwne lub inaczej - „zabawkowe”, to znaczy takie, które ignorują większość aktualnego dorobku nauki i uwzględniają tylko niektóre, arbitralnie dobrane cechy modelowanej rzeczywistości. Nie będę kusił się na przypominanie historycznych przykładów, bo rozsadziłyby ten wstęp. Wspomnę jedynie, że i dziś tworzymy takie mity „na miarę naszych czasów”.

Próbując wyśledzić współczesne mity „paranaukowe” powinniśmy zdać sobie sprawę z tego, gdzie są w naszej wiedzy nisze dla takich mitów („luki nauki”). Warto w tym miejscu przypomnieć myśl wyrażoną przez Rogera Penrose w książce „Makroświat, mikroświat i ludzki umysł”, której sens zrozumiałem następująco: we współczesnym paradygmacie naukowym brakuje jakiejś teorii percepcji, która opisywałaby związek między zjawiskami nazywanymi umownie „fizycznymi” i kompleksem zjawisk, które można by objąć wspólną nazwą świadomość. Szerszy komentarz do tego zagadnienia również rozsadziłoby ten wstęp, więc się o to nie pokuszę, poza krótką dygresją: wydaje się, że najbardziej elementarnym mankamentem teorii fizycznych włączonych do paradygmatu naukowego jest brak w nich pojęcia informacji, rozumianej jako wielkość fizyczna. Dla ścisłości trzeba tu jednak wspomnieć, że istnieją przynajmniej trzy zaawansowane teorie naukowe, w których informacja i mentalność są immanentną częścią modelu ontologicznego, ale wszystkie trzy zostały wypchnięte poza nawias nauki. Ograniczę się tylko do hasłowego ich wymienienia: ontologia mentalistyczna Alfreda N. Whiteheada, Teoria HQT Burkharda Heima i teoria mindful universe Henry’ego Stappa. 

Czym jest matrix na tle sygnalizowanego wyżej kontekstu i jakie luki miałby wypełniać w naszym obrazie rzeczywistości ? Pomysł matrixu nie jest żadną rozwiniętą koncepcją, nie jest nawet mitem – jest zaledwie hasłem, które staje się mitem przy różnych próbach jego interpretacji. Jest kolejną próbą powrotu do najbardziej naiwnej formy kreacjonizmu, uwikłanej w te same co i tam sprzeczności wewnętrzne, ale za to w „nowej szacie” - komputerowej, jak przystało na dzisiejsze czasy. Być może wielbiciele tego pomysłu już wiedzą, że ów matrixowy komputer jest kwantowy, czyli z jakiejś najnowszej, jeszcze nie istniejącej generacji, o której się już dziś mówi, tu i ówdzie. Przecież do tego „kwantowego hardware” (bazy „sprzętowej”) już się „dogrzebaliśmy” w pracach na fizyką kwantową. Dziwimy się nad różnymi zagadkami zjawisk kwantowych, łamiącymi zasadę tzw. lokalnego realizmu, a tu matrix otwiera fantastyczne możliwości nowej interpretacji owego ”utajonego ładu”… Warto może przypomnieć, że jeszcze przed fizyką kwantową i komputerami pojawiła się w filozofii idea solipsyzmu. Od razu wyjaśniała wszystko „za jednym zamachem”… 

Pomysł matrixu jest w samej swej istocie irracjonalny, bo dzieli całość istnienia na dwie kategorie: na wszechświat, w którym istniejemy (matrix) – dostępny (przynajmniej potencjalnie) racjonalnemu poznaniu i na transcendencję, o której możemy tylko spekulować, bo jest poza obszarem możliwej percepcji. Muszę przyznać, że moja argumentacja ma tu słabe miejsce, bo przecież matrixowy stwórca mógłby wpaść na pomysł, aby jakoś zademonstrować nam dowodnie swoje istnienie. Przerwę ten wątek, by nie posunąć się zbyt daleko w moim sarkazmie. Ten szczególnie ważny problem relacji między stwórcą i jego dziełem – bytami świadomymi, podjął już dawno temu Stanisław Lem w swojej noweli – eseju filozoficznym p.t. „Non Serviam” (kto nie czytał, niech przeczyta). 

Matrix jest irracjonalnym pomysłem na stworzenie modelu zabawkowego, bo odnosi się tylko do fragmentu bytu – do naszej rzeczywistości. Przecież model racjonalny musi obejmować całość istnienia, a więc i stwórcę matrixu. Powinien np. odpowiadać na pytania o jego pochodzenie i sens jego działań: skąd się wziął ? czy działa racjonalnie ? jakie relacje wiążą go z nami ?  

Jeśli pomysł ten miałby być racjonalny, musiałby być bezwzględnie logiczny. Jeśli całość znaczy całość, to wprowadzenie transcendencji do modelu ontologicznego, czyli umieszczanie czegokolwiek poza całością jest aktem irracjonalnym, wykluczającym logiczne myślenie !

Autorzy, którzy komentowali pomysł matrixu zwracali uwagę, że nie otwiera on drogi do wyjaśnienia różnych zjawisk o charakterze fenomenów, które klasyfikujemy jako „paranormalne” np. zjawiska prekognicji lub „rzeczywistości równoległych” i bez żenady posługiwali się tu hasłem: „błąd w matrixie”. Niech mi będzie wybaczone, że jeszcze raz poważę się na sarkazm: ambitny pomysł matrixu z błędami systemowymi zasługuje chyba na ambitną nazwę: „kreacjonizm pragmatyczny”. Być może znajdą się lepsze pomysły, więc nadstawiam na nie ucha (i monitor mojego komputera). 

Są jeszcze dwie cechy matrixu, nad którymi chętnie będę się „pastwił”: „rozgrzebany” problem relacji między determinizmem i wolną wolą oraz niejasny „sens tego wszystkiego”; oba problemy postrzegam jako wzajemnie uwikłane. Sądzę, że w zamyśle autorów matrixu, dzieło stworzenia, czyli nasza „matrixowa” rzeczywistość ma być deterministyczna, bo jest czymś na wzór komputerowej aplikacji. Demiurg, który jest stwórcą i animatorem „matrixowej gry” jest stwórcą ułomnym, bo nie do końca panuje nad swoim dziełem: w matrixie występują błędy (chętnie interpretowałbym to jako udział przypadkowości) oraz/lub  procesy matrixowej aplikacji osiągają taki poziom złożoności, że stają się dla stwórcy nieprzewidywalne (chaos deterministyczny). I w tym miejscu mamy problem, a nawet dwa. Albo dzieło stworzenia wymyka się stwórcy i żyje swoim życiem, niezależnie od pierwotnych intencji twórcy, a w dzieło stworzenia włączają się stworzone przez niego matrixowe fantomy (obdarzone wolną wolą !), albo stwórca spróbuje zaingerować w stworzoną przez siebie rzeczywistość. W pierwszym przypadku stwórca zostaje zdegradowany do roli podmiotu poznającego jakąś „zewnętrzną” rzeczywistość, która go przerasta. W drugim przypadku „gra sam ze sobą znaczonymi kartami”. Znużony pracą porzuca twórczy wysiłek na rzecz „matrixowej gry”, manipulując naszą rzeczywistością za pomocą matrixowej play staion (w tym miejscu jeszcze raz zachęcam do lektury „Non Serviam” i rozterek profesora Dobba).

Czy istnieje tylko taka alternatywa ? Jestem przekonany, że istnieją racjonalne hipotezy, które mogą wskazać kierunek poszukiwań odpowiedzi na pytania: skąd „to wszystko” się wzięło i jaki może być racjonalny sens „tego wszystkiego” ? I nie muszą to być hipotezy odwołujące się do idei kreacjonizmu (trzy teorie naukowe, które mogłyby być w tym pomocne, już wyżej wymieniłem). Arystoteles rozważał przyczyny sprawcze i przyczyny celowe. Racjonalne myślenie wyklucza odwoływanie się do transcendencji. „To wszystko” może być wynikiem ewolucji złożoności - procesów samoregulujących. Jak daleko może sięgnąć ta ewolucja ? W uniwersum nie ma ograniczeń czasowych ani kresu tworzenia i poznania. Zwieńczeniem tak rozumianej ewolucji złożoności może być byt bezwzględnie racjonalny, o dowolnie wielkiej mocy kreacji, który jednak nie jest „na zewnątrz tego wszystkiego”, lecz jest najgłębszą istotą bytu-świadomości. Być może ...





Brak komentarzy:

Obserwatorzy